niedziela, 13 września 2015

Rozdział 2 - Jack Mróz

Pac! Śnieżka uderzyła prosto w tył głowy gburowatego nauczyciela wuefu. Mężczyzna o posiwiałych już włosach, odwrócił się powoli. Jednak nikogo nie zauważył. Zmrużył oczy, wpatrując się uparcie w drzewa, jakby tam się krył psotnik.
 Ale nie było go tam. Był przed nim.
 - A już myślałem, że się wścieknie - zachichotałem i przy pomocy wiatru cisnąłem mu drugą śnieżkę w plecy. Tym razem nauczyciel odwrócił się błyskawicznie, wbijając wzrok w ośmiolatka o brązowych oczach i włosach.
 - James Bennett! - krzyknął zirytowany - Żeby mi to był ostatni raz, dzieciaku!
 - Jamie, co ty zrobiłeś? - spytała go cicho dziewczyna o kasztanowych włosach. Chłopczyk wzruszył ramionami.
 - Żebym ja to wiedział, Pippa - westchnął. Jedną rękę chował za plecami. - Zagramy w berka? Ale takiego zimowego. - zaproponował szczerząc się
 - Czyli? - zapytała zaciekawiona dziewczynka. Jamie rzucił ją śnieżką i zwiał. Pippa roześmiała się radośnie, złapała garść śniegu i zaczęła go gonić.
 Westchnąłem zadowolony. Po tej stronie globu była zima, więc mogłem spokojnie się odstresować. Usiadłem na podeście posągu i rzucając czasem śnieżką w jakieś dziecko, patrzyłem jak się bawią. Uwielbiałem patrzeć na ich radość, to było takie przyjemne...
 Wszystko było pięknie, dopóki nie zobaczyłem JEJ.
 Była ubrana w czarne rurki i ciemnozieloną parkę z białym futerkiem, która sięgała jej do kolan. Na głowie miała jasną czapkę. Rozglądała się czujnie, a rude włosy fruwały z każdym jej ruchem głowy, opadając na twarz, przez co musiała ciągle je poprawiać. Wbiła wzrok w rozbrykaną grupkę dzieci, jakby spodziewała się mnie tam wypatrzyć.
 Zwykle bywałem w takich właśnie miejscach, ale tym razem wyjątkowo tylko się przyglądałem.
 - A żeby ją pochłonęły koszmary Pitcha - zakląłem. Nie da mi spokoju. Zresztą czego się spodziewałem? Że tak po prostu dadzą mi spokój? Byłoby miło, ale nie miałem takiego szczęścia.
 - Hej! Przepraszam, nie widziałeś gdzieś Jacka Mroza? - spytała Jamie'go
 - Kogo? - chłopczyk zmarszczył brwi zaskoczony pytaniem
 - Jacka Mroza - powtórzyła powoli Merida, myśląc zapewne, że dzieciak po prostu nie zrozumiał co mówiła. Uderzyłem się otwartą dłonią w twarz w geście popularnie zwanym "facepalm". Ludzie, litości! Przecież jestem niewidzialny!
 - A kto to Jack Mróz? - zapytała Pippa, podchodząc do rudowłosej. Niebieskooka nabrała ze świstem powietrza.
 - Nie znacie go? - powiedziała wstrząśnięta - Przecież... przecież... o-on był tu! - złapała się za głowę - Jak to możliwe...? Przecież czuć wyraźnie tu jego moc! - jęknęła - Był tu!
 Nie no, aż mi żal było patrzeć jak robi z siebie idiotkę przy dzieciach. Wzbiłem się w powietrze i wylądowałem lekko na granicy lasu. Jednym ruchem przywołałem podmuch, który wionął w rudowłosą, zwracając jej uwagę. Nasze oczy na chwilę się spotkały, ale nie czekając na nią ruszyłem pomiędzy drzewa. Dziewczyna miała na tyle rozsądku, by nie drzeć się na cały głos, tylko pójść za mną. Kluczyłem tak dosyć długo, starając zgubić uzbrojoną w swój nieodłączny łuk Meridę, ale ta uparcie mnie goniła. W końcu gdy zaszło słońce, a ona całkiem straciła orientację, wzbiłem się w niebo.
 Tak, wiem, to było złośliwe z mojej strony ale spróbuj pozbyć się Szkotki z obsesją na punkcie wolności. To nie takie proste.
 Skierowałem się do miejsca, które ostatnio stało się stałym punktem mojego programu dnia. Nie wiem właściwie czemu co wieczór zaglądałem do okna Jamie'go. Po prostu zawsze tam wracałem.
 - ...no i pan Nowak znowu był na mnie zły chociaż nic nie zrobiłem - chłopiec opowiadał mamie i młodszej siostrze swój dzień - Potem z Pippą, Kapuchą, Calebem i Corinem rzucaliśmy się śnieżkami! A potem podeszła do nas jakaś dziwna dziewczyna... - dalej nie słuchałem. Przeniosłem się na dach, myśląc jak to jest mieć rodzinę, kogoś kto się o ciebie troszczy... ja nigdy tego nie doświadczyłem, od zawsze byłem niewidoczny dla nikogo. Spojrzałem spod kaptura smutnym wzrokiem na Księżyc.
 - Jeśli coś robię nie tak, może... może powiesz mi co? - zwróciłem się do niego, opierając się o laskę. - Bo próbowałem już wszystkiego! I nadal nikt mnie nie widzi! To ty mnie stworzyłeś! Mógłbyś przynajmniej mi powiedzieć... powiedzieć po co. - załamał mi się głos. Spojrzałem z nadzieją w srebrzystą tarczę Księżyca, ale nie odpowiedział. Jak zawsze...
 Zrezygnowany podleciałem na kable telefoniczne, które zamarzały w kontakcie z moimi gołymi stopami. Puknąłem w sąsiedni drut, zamrażając również i go.
 Może naprawdę byłem tylko pomyłką Pana Księżyca? Może dlatego nigdy mi nie odpowiedział? Bo po co zajmować się kimś takim jak ja? Kimś tak nieznaczącym...
 Moje ponure rozmyślania przerwał złoty błysk na niebie. To Piasek rozsyłał sny dzieciom. Podbiegłem do najbliższej smugi piaskowej mocy i dotknąłem ją palcami. Wyprysnął z niej promień, w którym pływał piaskowy delfin.

 To było piękne. Lubiłem tak bawić się jego snami, było to bardzo dobre na smutne dni, a właściwie noce. Zawsze wprawiało mnie to w dobry humor. Roześmiałem się głośno.
 Ale każda zabawa się kiedyś kończy. Po godzinach, minutach, dniach. Przez inne dzieci, rodziców... tym razem powodem było... nie wiem co. Piasek normalnie nie kończył pracy o północy, jednak smugi złotego piachu rozpłynęły się w ciemności nocy.
 Już uśmiechnięty przechadzałem się oblodzonych kablach, patrząc na swoje dzieło, czyli misternie szronione szyby samochodów, przykryta cienką warstwą śniegu dla niepoznaki ślizgawka na chodniku... brakowało tu tylko jednej rzeczy.
 Uniosłem swój haczykowaty kij w górę, przywołując chmury. Już po chwili z nieba zaczęły sypać się śnieżynki. Oto prawdziwa zima!
 - To był zupełny brak kultury, Jacksonie Froście! - usłyszałem głos. Zaskoczony spojrzałem w dół. Nie wiem czego się spodziewałem, ale ujrzałem Meridę, w której rudych włosach roiło się od leśnych pamiątek - Zostawiać dziewczynę samą w lesie!
 - Było za mną nie łazić - prychnąłem, lądując koło niej - Czego właściwie ode mnie chcesz?
 - Pomocy - odparł wzdychając - I proszę cię, daruj sobie granie urażonej księżniczki i chodź ze mną do Strażników - poprosiła - Oni potrzebują cię. Nie oceniaj ich po zachowaniu Zająca.
 - Ty nigdy nie odpuszczasz? - zapytałem retorycznie
 - Nie - dziewczyna pokręciła głową - To nie jest sytuacja, w której można pozwolić sobie na ustępstwa.
 - Dobra, chodźmy - westchnąłem cierpiętniczo, rozśmieszając Meridę. Miała taki słodki śmiech... zaczęła wachlować się dłonią, niczym średniowieczna księżniczka. Wciąż chichocząc wyciągnęła z kieszeni kulkę i wyszeptała do niej kilka słów. Potem rzuciła nią w ziemię, tworząc portal. Już spokojna, spojrzała na mnie - Panie przodem - odparłem z teatralnym ukłonem, wywołując u niej kolejny wybuch śmiechu.
 - Och, Jack... - na jej wargach zatańczył uśmieszek, ale weszła pierwsza w wirującą masę kolorów. Spojrzałem na magiczny portal z niepewną miną. Czy to aby na pewno dobry pomysł?
 - Księżyc mi świadkiem, że nie chciałem tego robić - jęknąłem. Dobra, a teraz uśmiech na usta i zgrywamy chojraka. Wszedłem pewnym krokiem do wiru.
 - Naprawdę uwierzyłaś, że za tobą pójdzie?! - usłyszałem warczenie Zająca, który stał do mnie tyłem.
 - Obiecał - doszedł mnie cichu głos Meridy
 - Nie obiecywałem, tylko powiedziałem "chodźmy" - poprawiłem ją. Spojrzenia zaskoczonych postaci, zakładałem, że to Strażnicy, skierowały się na mnie. Był tam postawny, siwy mężczyzna z brodą, kobieta-ptak, niziutki piaskowy osobnik oraz Zając i Merida.
 Drogą jakże nieoczywistej dedukcji doszedłem do wniosku, że Piasek jest z piasku, kolibrzyca jest Ząbkiem, a mikołaj... ten, no, Mikołajem. Cała Wielka Czwórka wbijała we mnie wzrok, jakbym był duchem.
 Znaczy jestem duchem, ale wiecie o co chodzi.
 - Jeśli po prostu chcieliście się na mnie pogapić, to wystarczyło powiedzieć. Przysłałbym wam plakat z moją podobizną - zadrwiłem, opierając się na swojej lasce.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam, ale... jeśli mam być szczera to ten rozdział trochę mnie nudził... mało akcji... w zasadzie to nic wielkiego i nowego się nie działo. Ale, ale, będę czytać dalej ;)

    Weny życzę i cieplucho pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, Wika, po prostu jeszcze nie wczułam się w Jacka. Pierwszy raz piszę cokolwiek z perspektywy chłopaka...

      Usuń
    2. Spokojnie, rozumiem i nie ma za co przepraszać. Wprawisz się ^^

      Usuń