środa, 30 września 2015

Rozdział 5 - To nie takie proste...

Witojcie!
Ważne info na przyszłość: nie zacznę
nawet pisać nexta, dopóki nie będzie
choć jednego komentarza. Nie ma tak
dobrze, trzeba komentować, bo to nic
przyjemnego dla autora, gdy pisze w próżnicę.

~*~

 Przyznaję, te świecące włosy mnie zaskoczyły. A także fakt, że po śpiewie Roszpunki moje rany błyskawicznie się zaleczyły. Chociaż było dużo roboty z doczyszczeniem jej złotych pukli z krwi, ale to tylko taki drobny szczegół... Przynajmniej umyłem sobie twarz, włosy i ręce, bo szkarłat na białym mocno się odcina. Bluzy nawet nie próbowałem prać; byłoby to bez sensu biorąc pod uwagę fakt, że i tak nadaje się tylko do wywalenia.
 Po uzdrowieniu od razy chciałem lecieć na biegun, ale blondi, jak to tylko kobiety umieją, uparła się, że musi najpierw dostać się do wieży, ponieważ zostawiła tam Pascala. Przynajmniej dowiem się kto to. Może jej brat? Albo chłopak? Ojciec? Cóż, jak zobaczę to będę wiedzieć.
 - Przynajmniej jakieś ciepłe ciuchy weź, bo na biegunie jest mroźnie - wykrzywiłem usta niezadowolony - I zostaw mi trochę babeczek
 - Jasne, jasne - przytaknęła zamyślona, po czym skojarzyła co powiedziałem - Czekaj... a skąd ty wiesz, że mam babeczki?!
 - Eee... no, bo... ten, no... ups - uśmiechnąłem się nerwowo - Wiesz, trochę cię szukałem... i trafiłem do wieży, więc ją przeszukałem... i zupełnie przypadkiem trafiłem na twoje wypieki - wyszczerzyłem się - A tak przy okazji, pięknie malujesz - dziewczyna zarumieniła się mocno
 Gdy tylko przekroczyliśmy próg (a właściwie parapet) wieży, Roszpunka wskoczyła na kominek i rozchyliła poły materiału, które zwisały nad nim. Odsłoniła w ten sposób kawałek obrazu.
 Większość malowidła zajmowało niebo, a na nim było pełno światełek. Pod nim  był las, na jednym z drzew siedziała młoda dziewczyna o złotych, długich włosach. Po chwili rozpoznałem w niej Roszpunkę. Dopiero wtedy zrozumiałem co przedstawiał obraz - jej marzenie. Zobaczyć z bliska "latające światła". Zagwizdałem z podziwem; ma dziewczyna talent.
 Ale ona była skupiona na małym stworku, który przylgnął do obrazu. Nie zauważyłem go wcześniej, bo miał tę samą barwę co tło, na którym przycupnął, jednak w jej dłoniach zmienił barwę na zieloną i zaskrzeczał.
 - Oj, no weź, przecież nie było ci tu chyba tak źle! - zaprotestowała blondi. Stworek zauważył mnie i wydając z siebie pomruk, przypominający warczenie psa, stał się czerwony - Spokojnie, Pascal. To jest Jack Frost - wyciągnęła przed siebie dłonie z kameleonem.
 - TO jest Pascal, przez którego jeszcze nie jesteśmy w drodze na biegun? - uderzyłem się otwartą dłonią w czoło - Księżycu, daj mi cierpliwość do tego człowieka...
 - O co ci chodzi?! - oburzyła się
 - Pakuj się, ciepłe ciuchy przydadzą ci się na biegunie... - machnąłem ręką i poszedłem do kuchni. W szafce zostało jeszcze trochę tych pysznych babeczek. Spałaszowałem większość, popijając sokiem z kiwi i przegryzając sałatą.
 Wiem, oryginalne zestawienie smakowe, jednak gdy się je raz na (kilka) miesiąc (-ęcy) to wcinasz wszystko. Chociaż jeśli najnormalniej w świecie nie musisz jeść, to życie jest o wiele prostsze.
 Kiedy kończyłem już ciasteczka z czekoladą, do kuchni weszła Roszpunka.
 Miała na sobie grubszą, różowofioletową suknię za kolano, różową pelerynę i nieco ciemniejszy kapturek. Niemal wszystko było obszyte białym futerkiem. I świetnie podkreślało jej figurę...
 - Jack! Zjadłeś wszystkie ciastka?!
 - Głodny byłem - skłamałem, wzruszając ramionami. Tak naprawdę nigdy nie byłem głodny, ale blondi nie musi tego wiedzieć. Dziewczyna machnęła ręką i wyciągnęła zza pleców kolejną różową szmatę.
 - Mam dla ciebie bluzę, bo ta, którą masz na sobie, nie nadaje się już do niczego - zaprezentowała w całej okazałości ubranie w wybitnie niemęskim kolorze
 - Nie włożę tego! - zaprotestowałem - Nie mam zamiaru dawać Kangurowi kolejnych powodów do docinków!
 - Jackuś... - zrobiła minę słodkiego szczeniaczka
 - Nie nazywaj mnie tak! I nie ma mowy! Nie założę nic różowego!
 - Bo z tobą nie polecę! - zagroziła. Roześmiałem się na jej deklarację.
 - Trudno, laska. Powiem Strażnikom, że nie udało mi się cię znaleźć, a wtedy ściągnie cię ktoś inny. Niekoniecznie tak wspaniały i czarujący jak ja - powiedziałem z uśmiechem. Dziewczyna otworzyła usta, ale jedyne na co się zdobyła to burknięcie pod nosem, bo zabrakło jej argumentów - Młoda, lecimy czy nie? - spytałem błagalnie, bębniąc palcami po spodniach.
 - Co ty taki ruchliwy? - zdziwiła się. Mówiłem już, że jest strasznie słodka, gdy się dziwi? Nie? No to wiecie. Tak uroczo marszczy brwi...
 - Jestem duchem wiatru! - odparłem, przestępując z nogi na nogę - To u mnie normalne.
 - Ile zajmie nam droga? - spytała niepewnie - Daleko stąd do Strażników?
 - Z pełną prędkością jakiś kwadrans - machnąłem ręką i wyciągnąłem z kieszeni mapę - Lekko licząc jakieś pięć tysięcy kilometrów - wskazałem odpowiednie punkty na mapie - Plus dwa razy przejście do innego wymiaru. Najpierw spróbujemy przedostać się przez Arendell, a jak nie da rady, to nadłożymy jakieś dwieście kilometrów, żeby trafić do Mistycznego Lasu, tam są wszystkie przejścia. W sumie tam można spróbować dostać się bezpośrednio do Bazy, co zaoszczędziło by nam jakichś dwóch tysięcy kilometrów...
 - Ile to "kilometr"? - zapytała nierozumiejącym tonem Roszpunka
 - Jakieś piętnaście razy więcej niż twoje włosy - dziewczyna spojrzała na swoje złote pukle i zmartwiła się lekko
 - To strasznie daleko... - bąknęła. Zerknąłem na nią lekko zaskoczony. Daleko? Ja dziennie pokonywałem kilka razy większe odległości
 - Dobra, bierz żabę i  lecimy, zanim tu zwariuję z braku zajęcia
 - To kameleon... - wydęła usta. Wzięła stworka na ręce, a ja złapałem ją w pasie i wyruszyliśmy. - O matko... matko, matko, matko... - powtarzała zaciskając kurczowo powieki. Nie wiem o co jej chodziło, przecież leciałem tylko jakieś dwadzieścia tysięcy kilometrów na godzinę...
 Na szczęście w Mitycznym lesie było przejście prosto do Bazy, co skróciło drogę o połowę. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, blondi wyglądała jakby miała zaraz zacząć całować grunt pod nogami. Merida szybko podtrzymała ją i podprowadziła do kanapy, gdzie ta usiadła z ulgą.
 - Nigdy więcej... Jack, nigdy więcej tak szybko - wykrztusiła
 - To było tylko dwadzieścia tysięcy na godzinę - przewróciłem oczami. Ruda spojrzała na mnie zaskoczona.
 - Przecież prędkość dźwięku jest mniejsza! - powiedziała wstrząśnięta - Nie wiedziałam, że latasz aż tak szybko!
 - Jack, co ci się stało? - pisnęła przestraszona wróżka-zębuszka, widząc w jakim stanie jest moja bluza. Podleciała do mnie szybko, sprawdzając czy jestem ranny.
 - Ząbek, spokojnie - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Nie spodziewałem się takiej troski z jej strony. Ze strony nikogo właściwie. Ale nie powiem, przyjemne uczucie - Były problemy z koniopodobnymi stworami w Koronie, ale blondi mi pomogła. A potem zrobiła ze mnie złotą mumię i uleczyła.
 Roszpunka dokonała szybkiej prezentacji swoich umiejętności, uzdrawiając zranioną mieczem dłoń Meridy.
 A ja szybko poleciałem do swojej jaskini przebrać się. Trudno poważnie rozmawiać z kimś, gdy zamiast bluzy ma się strzępy.
 - ...i pazury zamiast kopyt. - usłyszałem głos blondyny, gdy wylądowałem znów na parapecie - I te oczy, na pozór piękne, lecz pełne nienawiści tak wielkiej, że wydawałaby się móc kruszyć skały.
 - To twory Mroka albo jego pomocnika - stwierdził Zając - Musimy zacząć działać. Jeśli będziemy zwlekać to zniszczą nas po kolei i nie będziemy w stanie nawet stawić im oporu!
 - Aster, to nie takie proste. Nawet nie jesteśmy pewni z kim walczymy! - zaprotestowała Ząbek
 - Naszym wrogiem jest Pitch, zawsze tak było! - warknął Kangur - Znamy go wystarczająco by go zniszczyć!
 - A wiesz kto jest jego współpracownikiem?! Wiesz jaką ma moc?! - krzyknęła wróżka-zębuszka. Zaskoczyło mnie to, bo wcześniej zachowywała się bardzo spokojnie - Nie możemy porywać się na walkę z nieznanym, inaczej nas zaskoczą i przegramy!
 Przemknąłem po cichu bokiem sali, aby nie zwrócić na siebie uwagi kłócącej się dwójki. Zdecydowanie nie chciałbym im przerywać. Ząbek była rozwścieczona, a wierzcie mi - nie ma nic straszniejszego od wróżki-zębuszki na skraju furii. Zaledwie kilka metrów dalej Mikołaj i piaskowy ludek wraz z Roszpunką i Meridą dyskutowali w o wiele spokojniejszy sposób na ten sam temat.
 - North? Mógłbyś mi w czymś pomóc? - zapytałem
 - Jasne, o co chodzi? - odparł wielkolud
 - W Koronie spotkałem dziwną dziewczynę, przedstawiła się jako Anna, pochodzi z północy. Miałem przez nią małe problemy z odnalezieniem blondi, bo ta wyprowadziła ją podstępem z wieży. Dałoby się ją jakoś znaleźć?
 - Jack, nie masz jakichś dokładniejszych informacji o niej? Wygląd, wiek, miasto, z którego pochodzi, cokolwiek? Inaczej nie potrafię ci pomóc, bo w samej Polsce, a nie jest to wielki kraj jest ponad milion kobiet o tym imieniu!
 - Nie wiemy jak wyglądała, bo zawsze była okryta płaszczem - wtrąciła się Roszpunka - Nawet twarzy nigdy nie pokazywała... gdy miała osiem lat uciekła z domu, robiąc coś strasznego, ale nie wiem co, nie chciała powiedzieć. Nigdy już nie wróciła.
 - Do tego ma moc światła i widzi duchy - uzupełniłem wypowiedź blondynki
 - Było tak od razu! Osób z jakimiś zdolnościami czy darami jest tylko kilkadziesiąt, więc są szanse, że znajdziecie tę swoją Annę. Chodźcie!
 Zabrał nas do biblioteki. Pomieszczenie było ogromne, z regałami pod sam sufit (a sufity są tu tak wysoki, że ledwo widać krokwie) i do końca ścian, aż ginęły w ciemnościach. Mikołaj podszedł do półki i pchnął jedną z książek tak mocno, że wpadła do środka. Drewniany mebel powoli wsunął się w sklepienie, odsłaniając misternie zdobione drzwi. North otworzył je i zaprosił nas gestem do środka. Przepuściłem blondi i wszedłem do środka, przyglądając się niewielkiej biblioteczce. Ciekawe po co im takie zabezpieczenia...
 - Na wypadek, gdyby nasz wróg chciał wydobyć nasze tajemnice - powiedział Strażnik, odgadując nurtujące mnie pytanie
 - A co tu takiego jest? - spytała Roszpunka
 - Najważniejsze księgi, a między innymi ta, która może nam pomóc. Spis wszystkich z niezwykłymi zdolnościami. No dobrze, zobaczmy... o! Tu jest Anna!
 - Ale moce się nie zgadzają - powiedziała cicho blondi. Miała rację, według opisu Anna miała moc ognia, a o widzeniu duchów ani słowa... Zacząłem szybko kartkować księgę, ale nie było w niej nawet słowa o osobie z mocą światła. Za to umiejętność widzenia zmarłych miała jedna dziewczynka, jednak już nie żyjąca.
 - Czy ta książka jest aktualna? Znaczy, czy są osoby z ostatniego stulecia? - spytałem unosząc brwi
 - Ona jest zawsze "aktualna" - powiedział zaskoczony pytaniem North - To magiczna księga!
 - No spójrz. Zdolność widzenia duchów miała tylko Elsa, ale ona nie żyje. Jedyna Anna tutaj ma moc ognia, a nie światła...
 - Oj, tam, komplikujecie sprawę. To pewnie była Diya - machnął niedbale ręką Mikołaj - Ta iluzja Gertrudy i świetlistej ściany by pasowała, bo tak za pomocą powietrza raczej da się zrobić. Chodźcie, mamy ważniejsze sprawy na głowie niż jakaś dziewczyna.
 Kiedy to powiedział, przypomniały mi się słowa Anny.
"Ale takich jak WY to nie obchodzi [...] nasze życie jest dla WAS mniej warte"
 Może miała rację uciekając przed duchami? Może Strażnicy nie byli godni zaufania? Muszę znaleźć Annę i zrobię to, choćbym miał krążyć po wymiarach następne trzysta lat. Zastanawia mnie powód jej nieufności. Nie powiedziała tego podczas naszego poprzedniego spotkania, a naprawdę mnie to zastanawiało. Musieli nieźle zaleźć jej za skórę.
***
 Z bazy zwiałem kilka minut po obejrzeniu księgi. Moje ADHD dawało o sobie znać, nie mogłem tak zostawić sprawy tajemniczej byłej towarzyszki blondi. Cały czas mimowolnie wracałem do niej myślami, wciąż zadając sobie to samo pytanie.
 Kim ona jest?
 Nie mając pomysłu gdzie się udać, poleciałem do Korony. Przechadzając się po uliczkach w centrum miasta, zastanawiałem się nad tą całą sytuacją. Czemu w zbliżającej się walce opowiedziałem się za stroną Strażników zamiast zostać jak zwykle neutralnym? Co mnie naszło? Dobra, prócz uciążliwego rudzielca, który nie miał zamiaru dać mi spokoju dopóki mu nie pomogę...
 - Jesteś taki jak oni, nie masz co udawać - usłyszałem piękny, melodyjny głos za plecami

~*~

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

4 komentarze:

  1. Jestem! Wybacz, ale kompletnie zapomniałam o tym blogu. Wcale źle nie piszesz. Ta postać jest strasznie ciekawa.
    A ten rozdział był super napisany.
    Mam nadzieje że w końcu dodasz post na swojego drugiego bloga, bo jestem bardzo ciekawa co tam dalej będzie.
    Rozdziały będziesz pisać, bo będę komentowała każdy post.
    Weny i czasu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna :3
      No bo w sumie... to Anna, ale jestem ciekawa co takiego jej strażnicy zrobili itd.

      Usuń
    2. Ej! Już półtora miesiąca prawie! Co się tak obijasz!?

      Usuń